Rozdział drugi
Praca czeka, wypełnianie obowiązków, koniec wolności…
Poszedłem z tymi myślami do swojego szefa, który nie wiem czemu widzi we mnie
coś dobrego i jak najbardziej się w tej nadziei, że jestem dobry, myli. Jestem
na dywaniku, czyli miejscu gdzie ludzie, którzy uczciwie
pracują i starają się, często są obdzierani z honoru i dawany
jest im na barki ciężar pracy, pod którym upadają…
-Witaj, Jack – usłyszałem.
Dziadyga siedział na foteliku i patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma
pełnym dobroci i troski, którą chciał obdarzyć wszystkich ludzi pozostałych
przy życiu po katastrofie. Takie stare anielisko, które trzyma nas wszystkich
pod swoimi skrzydłami, a my tego nie widzimy.
Szczerze jestem zbyt dumny i dziki, by być pod nimi, więc dlaczego on wyciąga
do mnie rękę?
- Podobno masz do
mnie jakąś sprawę – powiedziałem, drapiąc się po
plecach, niewiele się interesując tym, czego ode
mnie naprawdę chce.
- Jack, chciałbym, żebyś dołączył do
jednego z oddziałów…
- Uuuu, ranga
wyżej, ale to również daje mi więcej obowiązków, wiesz, że tego nie lubię… - Popatrzyłem się na niego niezadowolony.
- Niestety musisz się do tego przyzwyczaić,
praca jest pracą i nie jest przyjemna. Dostaniesz nowego przełożonego- zmienił temat, a na te słowa wyłoniła się zza niego
postać. Jeden z dowódców… Nie podejrzewałem, że jest tu ktoś oprócz naszej
dwójki.
- Poznaj Rena. - Na te słowa wysoka białowłosa
postać zbliżyła się bardziej, bym mógł ją zobaczyć. Kojarzyłem tę osobę, choć nie przepadam za ludzkimi plotkami i w
ogóle za ludźmi, kilka razy podsłuchałem
nieco z rozmów. Ren Creed jest niesamowicie tajemniczym człowiekiem nie wiele o
nim wiadomo, wobec niektórych budził strach i przerażenie jego osobowością,
która jest tak wzorowa w oczach starszyzny, że aż sztuczna. Ludzie twierdzą, że
choć udaje dobrego, starającego się o koniec naszych cierpień, jest osobą, która coś kombinuje, co widocznie
ich wkurza.
- Witaj- powiedział,
lekko mrużąc oczy i udając uśmiechniętego i zadowolonego całą tą sytuacją. Z
pewnością był on nią tak zadowolony jak ja.
-Chciałbym ci szybko
przekazać sprawy dotyczące twojej pracy,
gdyż nie mam dużo czasu, tak samo jak przewodniczący. Nie będę aż tak
upierdliwy, żebyś był u mnie na każde zawołanie,
każdą misję bądź potrzebną rzecz będzie przekazywał ci jeden z moich pracowników, Dedal.
Pracuje on w sekcji laboratorium i broni, więc jeśli będzie brakowało ci
czegokolwiek – idź z tym do niego. Na razie masz się zająć trzy osobową grupka nastolatków i masz ich
wyszkolić tak, dawali sobie radę z
zombie samodzielnie. Będą czekać na ciebie jutro o 13.00 pod twoim pokojem. A
dziś wysyłam cię do okręgu 23H, byś oczyścił go
z zombie i napisał raport o stanie tego miejsca. Następne rozkazy przekaże ci
Dedal… A poza tym nie chciałbym, żebyś sprawiał problemy, jakiekolwiek problemy…
- powiedział, zmieniając swoja wzorową postawę.
Nic nie mówiąc wyszedłem, jeszcze by się rozmyślił i zabiłby mnie twierdząc, że
jestem problemem tego świata. Idąc korytarzem minąłem zielonooką dziewczynę o czerwonych włosach,
która najwyraźniej była czymś wkurzona i się spieszyła, też bym był wkurzony,
jakbym tachał tyle papierów. Niestety, gdy tak ją mijałem, do głowy mi przyszły
moje jutrzejsze zajęcia. Cholera jasna! Mam jakieś dzieciaki na głowie! Mam
robić za nianię? Psychologa? Który przygotuje do dorosłości?! Dać cyca?!
Ten cholerny Ren mnie urządził!!! Dziadek mi za to zapłaci!!!
***
-Też będę wychodził, mam wiele do roboty, więc jeśli przewodniczący
pozwoli, wyjdę.
-Pozwalam, pozwalam nie musisz się o mnie o to pytać,
jeśli ci się bardzo spieszy…
-Dziękuje-powiedział, zamykając drzwi.
-Oj Ren, Ren dziecko nie wiem jaką ścieżka życia idziesz,
ale wydaje mi się, że spiesząc się tak, jak teraz zabłądziłeś…
***
- Już jestem. –
Weszłam do sali obrad rady, przynosząc całą
stertę papieru i płytek, które nie wiadomo dlaczego kazano mi przynieść do
innego dowódcy, chociaż nie byłam od niego zależna ani nie byłam jego
pracownikiem, a on w sumie mnie przerażał. Ech, dlaczego odwalam dobroczynną
robotę i daje się wykorzystywać. Ludzie z laboratorium kazali mi to przynieść,
byli strasznie zabiegani pracą dla niego normalnie jakby ktoś im groził.
Zdecydowanie Ren i jego pracownicy byli niesamowitymi służbistami.
-Przyniosłam
raporty dla ciebie od sekcji laboratorium-popatrzył się na mnie, a w jego oczach zabłysła nuta złości, którą
niesamowicie szybko ukrył. Przyniosłam mu te wredne papiery, choć mam pozycję
równą jego, a on mi tu strzela jakieś fochy! Czego on chce, może nie chciał, by
ktoś spoza jego dywizji mu je dostarczał? Patrzyłam na niego, tak, na pewno
lekko się zdenerwował i speszył… Jestem genialna, doprowadziłam nawet jego do
złości!
-Dziękuję, ale nie
powinnaś ich tu przynosić, to nie twoja sprawa i nie powinna byłaś dać
się im wykorzystać. Pewnie dostaną reprymendę, zapewniam cię, że następnym
razem to się nie powtórzy-powiedział szybko zabierając ode mnie akta, tak jakbym
była osoba nie pożądaną tutaj i gryzła.
-Co to za dane?
-szybko zapytałam. Widocznie go zdziwiłam i wystraszyłam jeszcze bardziej, gdyż
się zatrzymał… Mam cię, to zachowanie na pewno nie godne Ren’a Creeda. Nigdy nie mogłam zrozumieć tego człowieka, od
kiedy go poznałam wydawał się być na tyle władczy, że nie mogłam się z nim
dogadać i często wydawało mi się, że coś knuje, chociaż ciężko było mi w to
uwierzyć był wzorcem dla większości ludzi w tym bastionie. Był zbyt idealny… Taki wzorowy obywatel, zachowywał się jakby
stracił wszystkie uczucia, obdarzał jedynie sztucznym uśmiechem, widocznie
wyćwiczonym.
-
To tylko wyniki badań nad zombie Clare, obecnie pracujemy nad antidotum i
ulepszeniami broni- powiedział, wytrąciłam go z równowagi. Przestał być
sztuczny… Po raz pierwszy rozmawiał ze mnie normalnie… Sukces, ale nie tracę zdania, że nadal jest
podejrzanym facetem…
- Skoro tak, to ja
się zmywam nie będę ci przeszkadzać, ja też mam dużo pracy i muszę jeszcze
poszukać staruszka. - Rozmowę z Renem miałam po dziurki w nosie, darzyłam go
lekką nienawiścią, nigdy nie liczył się ze zdaniem moim i innych dowódców, miał nas w dupie i nie
liczył się z naszym zdaniem, ale zawsze go chwalono i on był ten najlepszy.
Głupia pozwalam się zjadać zazdrości takiego typa, gdzie twój honor, Clare??? Sama się speszyłam, chciałam się jak
najszybciej ewakuować a przy okazji zwinęłam kilka akt ze stołu. Wyglądało, że
się nie zorientował, chciałam w końcu rozwiązać te jego tajemnice!
***
- Wyszła… -szybko
usiadłem. To mogło być ryzykowne. – Durnie
z laboratorium,
jedna wpadka i
jesteśmy skończeni, mój plan jest skończony… - Wstałem, muszę szybko znaleźć
Kristeve!
Wychodząc z pokoju
zabrałem szybko wszystkie akta sprawdzając, czy niczego nie zapomniałem w
pośpiechu. Każda pomyłka, każda wpadka mogła mnie zniszczyć. Pobiegłem szybko
korytarzem. Byłem zdenerwowany… zbyt zdenerwowany
jak na siebie. Nawet nie wiem jak
znalazłem się przed swoim pokojem. Otworzyłem drzwi, a w biurze czekała na mnie
moja asystentka, Kristeva.
-Panie… Jesteś
zdenerwowany – zauważyła. Jak na robota była bardzo inteligentna i
spostrzegawcza. Hmm, dlatego ją wybrałem.
-Oddział
laboratoryjny przekazał naszą dokumentacje Clare Hawkeye… Gdyby były to jakiekolwiek dokumenty o Lixe!
-Panie, na pewno ta
niesubordynacja zostanie ukarana reprymendą oraz zapewniam, że osobiście
zadbam, że to się nie powtórzy-powiedziała z wyraźną skruchą.
-Następnym razem
może być za późno!- skwitowałem. – Mogliby się o wszystkim dowiedzieć, o moich
planach. Nikt nie może się dowiedzieć o tej istocie, nikt! Rozumiesz?!
Tę istotą bądź
organizmem był lub była Lixe, która jest pod naszym obserwacją w laboratorium… To
bóg, który zesłał na nas plagę zombie i zabił wszystkich naszych bliskich,
odwracając nasz świat do góry nogami. Między innymi moją ukochana siostrę… Moją matkę i
znienawidzonego ojca, ale za zabranie
rodziców nie mam do niego pretensji, ale dlaczego zabrał ją? Zniszczył mój cały
poukładany świat, zostawiając mi w nim tylko kłamstwa i zemstę… Zemstę, która
zabije wszystkich, którzy zranili mnie tak bardzo.
***
Życie za chuj nie
chce być proste – taka jest jego natura. Idealne
stwierdzenie mojej sytuacji… Jestem Miki i mam 16 lat i jestem zajebiście
leniwy, ale ktoś mądry wymyślił, że będę jutro się uczył… Ale cóż, muszę być
grzeczny, tak mi kazali. Jestem tutaj,
ponieważ jakieś gnijące trupy zjadły moich rodziców, robiąc
z nich głupie istoty, które też oto chciały pożreć swojego jedynego syna… Podłe
padliniaki, nigdy im tego nie wybaczę! Nigdy!
Cholera, było blisko i mógłbym skończyć jak oni, było blisko, ale
zostałem uratowany i bezpiecznie przetransportowany tutaj. Mam się tu nauczyć
samodzielności itp. Tak, do cholery jasnej, edukacja nawet po
końcu świata będzie mi zatruwała życie, nawet po tym, co przeszedłem, ona
się ciągnie i ciągnie… Na gówno mi ona, potrzebne mi tylko strzelanie. Cholera by i ich wzięła-wstałem, podchodząc do
zakratowanego okna. Tak, żyjemy w wielkim więzieniu, życie jest więzieniem,
ktoś nas tu uwięził i, o zgrozo, nawet nie wiemy kto. Teraz ten ktoś
stwierdził, że gra ma być jeszcze głupsza. Dodał do tej gry zombiaki… A my?
Teraz musimy jeszcze bardziej przestrzegać zasad tego więzienia, jesteśmy
jeszcze bardziej uwięzieni… Nigdy nie byliśmy wolni… i nigdy nie będziemy wolni
bądź szczęśliwi.
***
Jestem Elizabeth...
Biedne, zagubione dziecko wojny i kryzysu… Mała, nieśmiała 15-letnia
dziewczynka, która lęka się wszystkiego… Samotności, odrzucenia, kpin, kłamstw,
krzyku, wojny i śmierci. Bojąc się żyć prawdziwie, nauczyłam żyć się złudzeniem
samej siebie i otrzymałam te wszystkie
lęki. Teraz, gdy w końcu wszystko wchłonął chaos, w którym się znalazłam, widzę
światło… Światło, w którym mam szansę przeżyć, choć los mi nie pomaga. Mam
swoje życie na ramieniu i, bojąc się śmierci,
muszę je nieść jak krzyż… Tylko czy znów nie wystraszę się tej
odpowiedzialności??? Czy nauka, którą mi tu przekażą, przyda mi się i skłoni do
walki???
Hmm dziękuje za pochwałe widze że już nie jesteś na onecie.Bardzo fajna część dziękuje za wszystko ;D dodałam Cię do linków
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz role Sasuke na blogu Angel.To opowiadanie również zapowiada się ciekawie. Mam nadzieje że będziesz częśćiej wydawać nowe notki i nadal pisać z nią bloga bo wychodzi Ci to fantastycznie!Podziwiam Cię bardzo.;*
OdpowiedzUsuńWow ale czad! Znalazłam twój link przypadkiem na blogu o córce Ita i jestem pod wrażeniem.To ty jesteś Draką? Wow! Kiaa Sasuke wychodzi Ci idealnie.Czekam na nowa notke o zombiakach ;D pozdro.Ps.czytalam twoj opis o tobie i tez mam skleroze xD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział, choć myślę, że nie powinnaś tak od razu przedstawiać wszystkich bohaterów (miesza mi się xd).
OdpowiedzUsuńAha i zapraszam też do siebie: http://vampire-teruyo.blog.onet.pl/
PS: To ja jestem tą anonimową z poprzednich komentarzy (chodzi mi o te z dwóch Twoich pierwszych notek ;)), postanowiłam po prostu dodać swój nick.
Bardzo Fajne :)
OdpowiedzUsuńporosłam linki moim znajomym
Podoba mi się
OdpowiedzUsuń9/10
Gdy zacząłem czytać 1 rozdział mało mnie wciągną ten natomiast jest naprawdę niezły zobaczymy jak dalej pójdzie.
OdpowiedzUsuńMnóstwo akcji fajne dialogi.
OdpowiedzUsuńBędę częściej wpadać na twojego bloga.
Teraz dam 8+ i czytam dalej:)
OdpowiedzUsuńTrzymaj tak dalej plus dla ciebie +
OdpowiedzUsuń7/10
OdpowiedzUsuńRobi się ciekawie . Podoba mi sie postać Clare . Takie 8,33 i pędzę dalej ;)
OdpowiedzUsuń